EASY roots - krótka historia naszej firmy, cz. I

​​

Pamiętam ten dzień tak, jakby to było wczoraj. Jedno z najważniejszych wydarzeń w moim życiu. Zimą 2001 roku, równo 20 lat temu, zarejestrowałem działalność gospodarczą pod nazwą „EASY-windsurfing”. Ja - świeżak, 25 lat na karku, dopiero co ukończone studia ekonomiczne, jakaś praca na etacie w marketingu, zero doświadczenia… Już wtedy wiedziałem jednak - a było to chyba pod koniec studiów, że będę chciał jakość związać moje życie z windsurfingiem.

​​

Olbrzymią w tym rolę odegrał mój starszy kolega z poznańskiego klubu żeglarskiego, Witek „Dzida” Dudziński. W jego windsurfingowe i sportowe poczynania byłem wpatrzony jeszcze w czasach, gdy jako chłopak trenowałem żeglarstwo. Dzida to był gość - mentor, i jest nim niezmiennie nawet dziś. Jestem mu bardzo wdzięczny za wszelki wkład w moje życie. Wciąż mam w pamięci nasze pierwsze wspólne regaty, raceboard’owe treningi w Kiekrzu, pomoc ze sprzętem...

Pierwsze „biznesowo-windsurfingowe” pomysły przyszły mi do głowy w maju 2000 roku, podczas jakiegoś bezwietrznego popołudnia na plaży w Rewie. Pamiętam, że w tamtym okresie nie mogłem oderwać wzroku od katalogu NEILPRYDE’a, który wpadł mi w ręce. A przypomnę, że były to czasy bardzo analogowe: bez smartphonów, a do internetu trzeba było się dodzwonić przez modem. Taki katalog to było coś. Pięknie wydany, pachnący - no i te zdjęcia! Zawsze miałem świra na punkcie marek. Lubię pojęcie marki, brandu, sprzętu. Lubię się tym zajmować, poznawać, śledzić nowości i rozwój technologiczny. No i wpadł mi w ręce ten katalog Pryde’a, wtedy naprawdę oszalałem. Miliony pomysłów w głowie, chęć stworzenia własnej kolekcji akcesoriów do windsurfingu. Pomysł, z dzisiejszej perspektywy może trochę naiwny - prosto z krainy młodzieńczych marzeń. Ale gdy masz 25 lat i brak doświadczeń, serce z łatwością zwycięża nad rozumem.

No to kupiłem przemysłową maszynę do szycia, przerobiłem garaż mojej babci, rozeznałem się w materiałach i lokalnych dostawcach. Zaprzągłem do pomocy mojego kolegę i zaczęliśmy dłubać jakieś prototypy fałów startowych, przywieszek do kluczy, owijek na bagażnik auta, pokrowców na deski i takie tam. Nie upłynęło zbyt dużo czasu nim odkryliśmy, że kopiowanie i ręczne robótki w Polsce - w garażu babci, nie przyniosą nam lukratywnej przyszłości. Chiński przemysł szwalniczy jest miażdżący, a brak kapitału inwestycyjnego szybko nas zweryfikował. Tym samym EASY-windsurfing, przynajmniej jako marka akcesoriów - umarło równie szybko jak się narodziło.

Tu na karty naszej historii powraca Witek Dudziński, który raz jeszcze dmuchnął w moje żagle. Witek zasugerował mi, żebym tym razem zainteresował się dystrybucją i sprzedażą sprzętu, a szczególnie sprzedażą przez Internet. Serce mocniej zabiło, szybko rozeznałem temat, sprawdziłem, jak to w Polsce wygląda. Kilka firm miało już wtedy swoją dystrybucję i raczkujące strony internetowe, wśród nich m.in. Energy Sports, ABC Windsurfing, Vento, Board Sports. Były też, w samym Poznaniu - moim rodzinnym mieście, cztery sklepy stacjonarne: Mysza Grzegorza Myszkowskiego, Funsport Adama Gerbera, HiWind Oleja, Pajkos...
Rynek wydawał się obstawiony, ale też dość niszowy jeśli chodzi o sprzedaż i zakupy przez Internet.

Spróbowaliśmy. Wziąłem do pomocy kolegę informatyka, Tomka Stryczyńskiego (Tomek, dzięki za wszystko, w tym za logo!), kupiliśmy domenę easy-windsurfing.pl i zaczęliśmy dłubać nad sklepem internetowym. Do dziś pamiętam reakcję rodziców i ich miny, gdy do domu przyszedł pierwszy rachunek telefoniczny a na nim kwota za połączenie internetowe… Początki były wariackie.

W pierwszym naszym sezonie w 2001 roku sprzedaliśmy:

A dalej już jakoś poszło…

cdn.

P.S Kto wtedy poważnie myślał o kitesurfingu! A ten, kto pomyślał, ten zyskał ;)

Bartek Grzesiek, założyciel EASY SURF

​​