Dzień z życia Maćka Rutkowskiego

Mój dzień zawsze zaczyna się wcześnie. Nie chce mówić, że zawsze o 6.30, bo zdarza się też 7.30, ale generalnie staram się, żeby była to ta pierwsza opcja. Zaczynam krótkim 20-30 minutowym treningiem, który w zależności od dnia może składać się z ćwiczeń siłowych (tych unikam na zawodach), czuciowych (balans i koordynacja) lub stretchingu. Dlaczego taki krótki? Żeby nie stracić na wadzę oczywiście! Ostatnio tutaj też jest medytacja, ale nie będę pisał o czymś co robię od kilku tygodni jako o rutynie, więc powiedzmy że po treningu jem śniadanie. Najczęściej będą to jakieś płatki – owsiane, jaglane czy z komosy ryżowej. Do tego trochę owoców i orzechów/bakalii. Bardzo często dodam też ze 3 gotowane jajka lub inny wysokobiałkowy pokarm.
14021628_1087687721310834_7988423456132848199_n

Śniadanie często jem przed komputerem albo z telefonem w ręku: sprawdzam maile, prognozy i media społecznościowe, tak, żeby w miarę możliwości nie patrzeć się już w żaden ekran przez resztę dnia, co jak pewnie wielu ludziom w 2016 roku, rzadko mi się udaje.  I tutaj tak naprawdę kończy się to co w moim dniu ma jakąkolwiek powtarzalność. Ta drobna poranna rutyna pozwala mi utrzymać dyscyplinę w zawodzie, w którym bardzo łatwo byłoby stać się ultra leniwym. Przecież przez cały rok mam raptem kilka tygodni, w których muszę stawiać się w określonych miejscach o określonych czasach, i mówię tu o zawodach, w których w tym sezonie startuje mniej, więc już w ogóle mógłbym bardzo się rozleniwić. A jak pewnie wiecie, jak raz wpadnie się w marazm nic nierobienia bardzo ciężko się z niego wydostać, więc staram się ta moja mała poranna rutyna pozwala mi być zwartym i gotowym do działania codziennie w okolicach godziny 8-8.30. Potem robię to co dyktują warunki i to co dyktuje miejsce w którym akurat jestem.
12697343_970453046367636_6027097045893172966_o
Jeżeli jest wiatr kieruje się na plaże, jeżeli nie układam zróżnicowany plan treningowy na dzień. Priorytetem jest dla mnie cały czas nabranie masy mięśniowej więc siłownia ma pierwszy priorytet wraz z priopercepcją (czuciem głębokim, czyli tzw. treningiem Jedi), która bardzo pomaga w pływaniu na wysokim poziomie. Do tego conajmniej raz na 3-4 dni robię jakiś rodzaj “cardio” – 4-5km biegu, godzinny spinning, rower najlepiej po górach, których na polskim wybrzeży wiemy ile jest, no i ostatnio stałem się posiadaczem SUPa więc zobaczymy czy to też wejdzie do stałego użytku jako trening wydolnościowy. Staram się, aby każdy trening był inny, tak samo jak każdy dzień treningowy, aby nasze ciało ciągle było “szokowane” różnymi bodźcami – to wtedy rozwija się najprężniej.
11947949_913138732099068_3897304176521310655_o
Złota zasada – conajmniej 3 godziny aktywności dziennie. Jeżeli pływam to często będzie to nawet 6, gdy nie ma wiatru zazwyczaj są to 3-4, ale pracuje nad tym ;). Na wodzie też staram się liznąć jak najwięcej różnych elementów. Priorytetem jest testowanie i ciągle ulepszanie sprzętu, ale bardzo często ustawiam zegarek na 5 minut i co 20 sekund robię rufę, albo znajduje jedną bojkę i katuje timing pod starty.  Staram się też dywersyfikować warunki w których pływam – np jeśli jestem w domu w Słupsku, rzadko 2 dni spędzam pływając w tym samym miejscu. Rowy oferują bardzo trudną falę, Gardno płaską wodę, a Ustka coś pomiędzy, więc staram się liznąć trochę wszystkiego.
13267863_1039538362792437_8935864192047320538_n
Wracając do rytmu dnia około 12-13 staram się zjeść lunch, 16-17 to obiad, a 20-21 kolacja. Oczywiście czas na wodzie jest święty więc niestety często muszę bawić się tymi godzinami, tak, żeby popływać jak najwięcej i w jak najróżniejszych warunkach. Tak naprawdę tylko po kolacji mam coś, co można by  nazwać “czasem dla siebie”. Ja tak tego nie nazywam, bo wszystko co zrobiłem w tym dniu do tej pory przyłożyło się do mojego rozwoju, więc też przecież było dla mnie! Tak czy owak w tym czasie spotykam się ze znajomymi (często na kolację, bo o 22-23 chce już być w łóżku), robię coś z rodziną, czy po prostu cziluje przy filmie albo książce. Czasem się zmotywuje, żeby w łóżku odpalić jeszcze kompa, i zmontować jakiś film, albo napisać taki tekst jak ten, ale zazwyczaj wytrzymuje 5 minut i padam.  Budzik na 6:30 i wszystko zaczyna się od nowa…
Maciek Rutkowski POL-23